Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2025

...

 Dziś mój kryzys miał kryzys. Masakra nie dzień. Bilans (28.11.2025) Kcal zjedzone: 770 Kcal spalone: 1000 podstawa + 81 z ćwiczeń, czyli 1081 Woda: +/- 1000ml

Kryzys...

 ... na szczęście nie mający wpływu na dietę. Jak już wspominałam, staram się oddzielić emocje od jedzenia i jak widzę idzie mi coraz lepiej. Wczorajszy bilans 26.11.2025: Kcal zjedzone: 913 Kcal spalone: 1061 podstawa+ 0 z ćwiczeń, czyli 1061. Woda: 1200ml Bilans dzisiejszy (27.11.2025) Kcal zjedzone: 937 Kcal spalone: 1000 podstawa + 150 z ćwiczeń, czyli 1150 Woda: 1600ml Miałam dzisiaj różne przemyślenia, echo jednego z nich znalazłam na FB. Dokładnie o tym dzisiaj myślałam. Wspominałam nasz pierwszy wspólny wyjazd nad jezioro. Karol robił mi zdjęcia a ja mega protestowałam. Bo "byłam gruba". I "źle wyglądałam w kostiumie"... Ważyłam 56 kilo. Jak ja znowu chciałbym być "taka gruba"...

Emocje

 I to często nadmierne. Gdyby nie one, moje życie na pewno byłoby łatwiejsze. A odchudzanie już na pewno. Jak popatrzę wstecz, na wszystkie moje dietetyczne klęski, uzmysławiam sobie, zebiorą się one właśnie z emocji. Najgorsze, że nie tylko tych złych, ale i dobrych. Trochę jak w tym żarcie o alkoholiku, który pije tylko w dwóch przypadkach - gdy pada i gdy nie pada. Coś złego wydarzy się w moim życiu? Trzeba to zajeść. Coś dobrego się wydarzy? Trzeba to uczcić! Jedzeniem oczywiście. A właściwie śmieciowym żarciem. Nuda? Marsz do lodówki! Dużo zajęć? Mogę jeść do woli, bo i tak spalę (gówno prawda). I tak toczy się koło. Koło które doprowadziło mnie do otyłości. Bo ja nie tyłam z powodu choroby, hormonów czy genetyki. Tyłam, bo żarłam. I to nie zdrowo. Teraz, gdy już jestem bardziej świadoma moich słabości i błędów, myślę że w końcu mi się uda. Jak na razie jestem na dobrej drodze. Bilans wczorajszy (24.11.2025): Kcal zjedzone: 1094 Kcal spalone: 1100 podstawa+ 118 z ćwiczeń, czyl...

Poniedziałek

 Witajcie w ten piękny, zimowy poranek ❄️ Jak nie muszę wychodzić z domu za obowiązkami to uwielbiam zimę 🩵 Niedziela była pozytywna, mimo dwóch wpadek. Ogólnie niedzielę traktuję jako dzień ulgowy - mniej ćwiczę, praktycznie tylko trochę ruchu. No i nie liczę kalorii, za to staram się nie szaleć za bardzo z jedzeniem. Wczoraj nadprogramowo wpadła garść chipsów (jestem dumna, że tylko garść, normalnie nie potrafię skończyć dopóki nie widzę dna paczki) i obiad zjadłam większy niz zmierzałam (mąż nakładał). Ale jak już się najadłam, na talerzu został kawałek kotleta, tak jakieś 6x8cm, pół ziemniaka i trochę surówki - taka porcja na mały talerz. Popatrzyłam na to i pomyślałam "Hej, a gdybym jadła takie porcje?" Wyglądało to naprawdę spoko. Tym bardziej, że się przejadłam. Gdybym zjadła tyle albo troszkę więcej to czułabym się lepiej. Przypomniała mi się wizyta sprzed dwóch lat u rodziny Karola w Krakowie. Tam była taka ciotka, która była mega szczupła i jadła właśnie podobne po...

Rules

 Zacznę od zasad: 1. Dieta 1000kcal 2. Wypijać 2,5 litra wody dziennie (wydaje się mało, ale ja normalnie potrafiłam wypić tylko kilka łyków wody dziennie 🫣) 3.Post przerywany 16:8 4. Godzina ćwiczeń dziennie (30min rower+30 min ćwiczenia dowolne) 5. Nie jeść słodyczy (niestety, jestem nałogowcem, i mnie na małej kosteczce czekolady czy jednym cukierku się nie kończy) 6. Nie jem chipsów, zupek chińskich ani innych słonych przekąsek. 7. Ograniczam fast-foody do minimum (raz-dwa razy w miesiącu). 8. Ograniczam mięso (bez żalu, nie jestem jakiś mega mięsożercą) 9. Dania mają być lekkie, za to pożywne i odżywcze  10. Nie kupię sobie nowych ciuchów dopóki nie dotrę do wyznaczonego celu. 11. Co tydzień, w sobotę, mierzę się i ważę. Gdzieś na jakimś blogu znalazłam fajny obrazek, który akurat odzwierciedla moje nowe podejście do jedzenia: I tego mam zamiar się trzymać ❤️‍🔥 Kusi mnie jeszcze opcja tabletek z zieloną herbatą, podobno dość dobrze hamują apetyt. Teraz waga z dzisiejszy...

I'm back!

 O tak, po ponad dwóch latach wracam. Po kolejnej ciąży (tym razem szczęśliwej), po ponownym przytyciu (niestety), z mnóstwem nowych psychicznych blizn... Jestem. I startuję znowu. Tym razem mam nadzieję skutecznie. Nie wiem czy w tych czasach ktokolwiek jeszcze bloguje, jeszcze nie rozglądałam się po innych blogach. To na tyle wstępu. Wzrost (niezmiennie): 158cm Waga (wrażliwi niech zamkną oczy): 86kg Cel: 48kg Data: bliżej nieokreślona Sposób: 1000 kcal + ćwiczenia   Cel 1: 76kg do Sylwestra  Cel 2: 66kg do urodzin (2 luty) Cel 3: 56kg do urodzin córki (5 kwiecień) Wolę nie narzucać sobie ścisłego czasu, bo do zrzucenia mam duuużo. Wiadomo, chciałabym do Sylwestra schudnąć jak najwięcej, ale taka presją nie za bardzo mi pomaga.  Za to skutecznie pomaga mi rodzina. I przede wszystkim mój chory łeb. Przykład wsparcia rodziny w następnym wpisie. Teraz pokaz możliwości mojej głowy. Ogólnie na diecie, tak piąte przez dziesiąte, jestem od ponad tygodnia. Z małymi wpadkam...